środa, 11 grudzień 2024
Akcja na Caritas - to już 75 lat…

Mija 75 lat od chwili, kiedy dowodzący akcją kapitan „Halny” wydał rozkaz: „Błysk – zaczynaj!”. Była punktualnie godzina 24:00 w nocy z 26 na 27 marca 1944 r. W ten sposób rozpoczęła się największa akcja zbrojna żołnierzy Armii Krajowej Obwodu „Głuszec” – Grójec. W stronę budynku Caritasu, będącego w czasie wojny siedzibą niemieckiego gestapo, pomknęły pierwsze, mierzone pociski. Pod ich osłoną grupy szturmowe AK rozpoczęły wdzieranie się na teren obiektu. Zaskoczenie Niemców świetnie zaplanowaną i  skoordynowaną akcją było całkowite.

Tragedia kampanii wrześniowej polegała na tym, że od samego początku dosłownie wszystko sprzysięgło się przeciwko Polsce. Od fałszywych sojuszy na odległość, przez niespodziewaną współpracę śmiertelnych do niedawna wrogów, po cudowną letnią pogodę, ułatwiającą Luftwaffe zdobycie panowania nad polskim niebem. To oczywiście wielkie uproszczenie, ale prawdą jest to, że żołnierz polski dostał we wrześniu 1939 r. niewykonalny rozkaz – rozkaz obrony Ojczyzny.

Konspiracja w Grójcu

Grójec znalazł się pod panowaniem niemieckim już 8 wrześni 1939 r. Nim upłynęło 1956 mrocznych dni okupacji, mieszkańcy Grójca w pełni odczuli znaczenie podziału na rasę panów i podludzi. Aresztowania, wywózki na roboty, wywiezienie grójeckich Żydów do getta w Warszawie, egzekucje - to była okupacyjna rzeczywistość. Jednak wraz z narastającym terrorem organizował się także opór. Rozrastały się struktury Polskiego Państwa Podziemnego, aż w końcu powstała największa armia podziemna Europy – Armia Krajowa. W jej składzie funkcjonował obwód grójecki o kryptonimie „Głuszec”. Konspirację na terenie „Głuszca”, która była niezwykle aktywna, w doskonały sposób opisał w szczególnej monografii Henryk Świderski. Obejmowała szkolenie wojskowe, tajne komplety, wywiad i kontrwywiad, przyjmowanie zrzutów, sabotaż i utrzymywanie łączności. Na przełomie 1943 i 1944 r. niemiecki terror rozszalał się na niespotykaną dotychczas skalę: aresztowania przetaczały się przez miasto i okolicę, okupant był coraz bardziej brutalny i bezwzględny. Jedną z ofiar stał się człowiek dla grójeckiego podziemia niezwykle cenny. Kapitan Maciej  Gabała, na co dzień powiatowy komisarz granatowej policji, w konspiracji szef komórki kontrwywiadu obwodu, został aresztowany przez gestapo w nocy z 17 na 18 marca. Dowództwo AK podjęło decyzję o jego odbiciu. Czasu nie było wiele. Niemcy mieli tylko dwa rozwiązania: wydusić z więźnia zeznania lub przekazać go na Szucha do Warszawy. W obu przypadkach finał dla polskiego kapitana byłby ten sam, czyli okrutna śmierć.

Plan odbicia Gabały

W akcję zaangażowały się wszystkie siły obwodu. Wspaniałą pracę przeprowadzili wywiadowcy, ustalając kolejno liczebność i uzbrojenie Niemców w budynku Caritasu, rozpracowując jego obronę, a ostatecznie zdobywając nawet odręczny szkic więziennej piwnicy z dokładnym umiejscowieniem celi „Marka” (konspiracyjny pseudonim kapitana Gabały). Całością akcji na Caritas dowodził kapitan „Halny”  (Dionizy Rusek). Bezpośredni atak miał poprowadzić porucznik „Błysk” (Jan Warnke), dowódca Kedywu „Głuszca”. A zadanie nie było łatwe do realizacji, ponieważ siły niemieckie w samym tylko Grójcu obliczano na około 500 żołnierzy (rozsianych po całym obszarze). Na szczęście czujący się pewnie Niemcy nie ufortyfikowali strategicznych punktów w jakiś szczególny sposób. Dodatkowo na termin akcji wybrano taki dzień, w którym – jak się spodziewano - licznie odwiedzający miejscowe kasyno Niemcy nie będą po jego opuszczeniu w pełni sprawni... Szczegółowy plan uderzenia opracowano na odprawie w Trzylatkowie. Dowódca wyraźnie podkreślił, że uczestnicy akcji mają być ochotnikami. Żołnierze  AK w liczbie około 150-180 zostali podzieleni na trzy grupy szturmowe, które miały zaatakować budynek i na grupy osłonowe z zadaniem powstrzymania ewentualnej niemieckiej odsieczy z innych punktów miasta oraz zniszczenia linii łączności. Ostateczna koncentracja oddziałów odbyła się na terenie Modrzewiny, skąd o godzinie 21:00 nastąpił wymarsz w kierunku Grójca przez Wilczogórę. Po dotarciu na miejsce akowcy rozlokowali się wzdłuż ulicy Mogielnickiej, zajmując podwórza i sienie kamienic naprzeciwko obiektu (grupy szturmowe). Pozostałe oddziały odcinały od miejsca planowanej akcji siedzibę Schupo przy ulicy Szpitalnej, kompanię bezpieczeństwa przy Mleczarni, budynki Starostwa, PSP nr 1 oraz siedzibę żandarmerii przy ulicy Piłsudskiego. Tuż przed atakiem odcięto linie telegraficzne do najbliższych garnizonów.

Niespodziewany atak

Na rozkaz kapitana „Halnego” żołnierze podziemia przystąpili do ataku. Po stronie niemieckiej zaskoczenie było całkowite, co przyczyniło się do pełnego sukcesu akcji. Grupy szturmowe (osłaniane ogniem kolegów z drugiej strony ulicy) rozbiły bramy i drzwi. W ruch poszły łomy. Granaty szybowały w każdy kąt szturmowanych pomieszczeń już w środku budynku. Granat, seria, skok i tak raz za razem czyszczono z Niemców biurowe pokoje. Jedna z grup dotarła do piwnicy, gdzie nie stwierdzono obecności przeciwnika. Po krótkiej chwili ponad 20 więźniów z niedowierzaniem patrzyło na swoich wybawicieli, reagując w różny sposób. Jednego z uwolnionych musiano potraktować  kułakiem w zęby, bo - koniecznie chcąc dołączyć do AK - zaczął wyrywać broń jednemu z żołnierzy. Wśród uratowanych był też kapitan Gabała. W najgorszym stanie znajdował się niejaki Cechrzycki skatowany przez gestapowców w czasie śledztwa. Po opanowaniu części budynku akowcy  zniszczyli wszelkie znalezione dokumenty i urządzenia. Po odniesieniu sukcesu do walczących przyszedł rozkaz przerwania akcji i odwrotu. Nikt z atakujących nie zginął. Trzech żołnierzy odniosło rany – najcięższe „Słoń” (Bolesław Pierzchalski), który ostatecznie stracił oko, a operacja z powodu braku środków przeciwbólowych była bardzo trudna; dwóch pozostałych było lekko rannych. Podobne straty ponieśli Niemcy.

Bilans

Zaskakująca jest bierność pozostałych sił niemieckich, które nie zareagowały odpowiedni sposób. To dowodzi doskonałości polskiego planu, co przyznali nawet sami Niemcy, wyrażając się o przeprowadzonym ataku z uznaniem. W odwecie za grójecką akcję w Warszawie rozstrzelano 20 więźniów, ale w samym powiecie represjom przeciwstawił się niemiecki starosta Zimmermann. Nie znamy dokładnej liczby odbitych więźniów. Waha się ona od 26 do 30 ludzi. Spośród nich jeden, będący niemieckim konfidentem, został zlikwidowany w czasie odwrotu. Niestety nie przeżył skatowany Cechrzycki, który zmarł w Wilczorudzie.  Kapitan Gabała, którego w celu zatarcia śladów przewożono w różne miejsca, dzięki akcji grójeckiego podziemia uniknął strasznego losu. Informację o skutecznej i brawurowej akcji w Grójcu umieszczono w „Biuletynie Informacyjnym” AK, a porucznik „Błysk” (Warnke), podporucznik „Marek” (E. Świtalski) oraz podchorąży „Słoń” (B. Pierzchalski) otrzymali Krzyże Walecznych.

Artur Szlis